AI Act – nie tylko o AI, ale i o … ESG?


Chociaż tytuł rozporządzenia AI Act sugeruje, że regulować będzie stricte zagadnienia związane z tworzeniem i wykorzystywaniem sztucznej inteligencji, a obszary takie jak ochrona środowiska pozostaną poza zakresem jego zainteresowania – nic bardziej mylnego. 

1 sierpnia 2024r. w życie wszedł AI Act, czyli pierwsza na świecie tak kompleksowa regulacja prawna sztucznej inteligencji. I właśnie z uwagi na tą kompleksowość nie mogło w nim zabraknąć także aspektów środowiskowych.

Dlaczego AI Act dotyczy także ochrony środowiska?

Zasadniczym celem rozporządzenia jest zapewnienie rozwoju sztucznej inteligencji zorientowanej na człowieka (human-centric approach) i godnej zaufania - z poszanowaniem praw podstawowych. A jednym z tych praw (obok ochrony zdrowia, bezpieczeństwa) jest właśnie ochrona środowiska. W Karcie Praw Podstawowych wyraźnie wybrzmiewa, że „wysoki poziom ochrony środowiska i poprawa jego jakości muszą być zintegrowane z politykami Unii i zapewnione zgodnie z zasadą zrównoważonego rozwoju” (art. 27).

Stąd wśród obowiązków nakładanych na twórców, dostawców i użytkowników systemów AI znalazły się i te odnoszące się do ochrony środowiska..

Jakie to wymogi? 

Cała regulacja opiera się na dostosowaniu konkretnych środków w proporcji do ryzyka, jakie według przeprowadzonej oceny może stwarzać korzystanie z danego systemu (także dla środowiska) – i oczywiście, najwięcej rygorów dotyczy systemów wysokiego ryzyka, jednak wytyczne do nich skierowane z pewnością posłużą za best practice i dla pozostałych. Wymogi dotyczą nie tylko projektowania, rozwijania, dokumentowania i wdrażania systemów – ale także ich monitoringu i raportowania incydentów. Czyli obowiązki pojawiają się na każdym etapie cyklu życia systemu. Co ważne, za poważny incydent uznano także taki, który prowadzi, mógł prowadzić lub może prowadzić do szkody dla środowiska właśnie.

Z drugiej strony, docenia się także pozytywny wpływ tworzenia rozwiązań bazujących na sztucznej inteligencji, które umożliwiają lepsze prognozowanie, optymalizację operacji i przydzielanie zasobów – z korzyścią dla zasobooszczędności i efektywności energetycznej oraz łagodzenia zmiany klimatu i przystosowywania się do niej.

A z jeszcze innej perspektywy – nie zapominajmy o tym, jak dużych mocy obliczeniowych wymaga tworzenie i wykorzystywanie takich systemów.

Jak wobec tego spełnić wymogi #ESG?

Próbą odpowiedzi na to wyzwanie jest green software development, a więc podejście skupiające się na tworzeniu aplikacji i systemów informatycznych w sposób zrównoważony i przyjazny dla środowiska. Można to zrobić poprzez m.in.

- optymalizację kodu w celu zmniejszenia zużycia energii podczas działania aplikacji,

- minimalizację wykorzystania zasobów sprzętowych,

- projektowanie „lekkich aplikacji” o mniejszym śladzie cyfrowym,

- wykorzystanie chmury obliczeniowej do optymalizacji wykorzystania serwerów i integrację OZE w data centers,

- tworzenie interfejsów użytkownika promujących oszczędność energii,

- implementację funkcji oszczędzania energii w aplikacjach,

- ale też ciągłe monitorowanie i optymalizację wydajności środowiskowej, z wykorzystaniem narzędzi do pomiaru zużycia energii i emisji CO2 związanych z oprogramowaniem.

Wykorzystuje się zatem różne narzędzia, które pomagają tworzyć bardziej zrównoważone i energooszczędne oprogramowanie, ale i uwzględniając aspekty środowiskowe na wszystkich etapach rozwoju, od projektowania po wdrożenie i utrzymanie – w całym cyklu życia produktu. W procesie nie chodzi o udowodnienie zeroemisyjności, ale o szereg małych działań implementowanych przez zespoły, które w efekcie minimalizują ślad cyfrowy produktu.

Warto również zauważyć, że wobec trudności z mierzalnością i precyzyjnym zdefiniowaniem oszczędności, istnieje ryzyko greenwashingu – ale to problem, z którym generalnie przy całym ESG compliance będziemy się mierzyć.


Autor: Magdalena Raniszewska, Radca prawny i Partner Zarządzający w Kancelarii RBR, będącej Regionalnym Partnerem Prawnym ABSL w Trójmieście